27 czerwca 2016

Złamana zasada

Witajcie kochani.

Tak, złamałam moją małą, podstawową zasadę. Minął weekend, a nowego opowiadania nie ma. Dlaczego? Z bardzo prozaicznego powodu. Było tak gorąco, że moje zwoje mózgowe odmówiły współpracy, z drugiej strony wykorzystałam wakacyjny, wolny weekend na pogłębianie umiejętności społecznych i badania źródłowe zachowań ludzkich, więc niestety też nie czuję wyrzutów sumienia (no może malutkie).
W zamierzeniu chciałam zrekompensować Wam ten mały brak dzisiaj, jednak spontaniczne wydarzenia stanęły mi na przeszkodzie i rzuciły koleżeńskie kłody pod nogi. Sprawdzę jednak swoje umiejętności balansowania na cienkiej linie i do północy coś dla Was postaram się przygotować. Chciałabym też w tym tygodniu wrzucić jakiś fragment nie tylko w weekend, ale jeszcze może około środy - czwartku, jako pokutę za zaniedbanie :)

Zanim jednak zasiądę do opisywania historii, chciałabym odnieść się do pewnego stwierdzenia, które przeczytałam niedawno. Była to przytoczona w opisie książki wypowiedź autora, gdzie dumnie oznajmia, że pisze dla siebie.
Ok, każdy w pewnym sensie pisze dla siebie, chociażby dlatego, że sprawia mu to przyjemność. Ale jestem gadułą i uwielbiam rozmawiać, ale mówienie do ściany traci szybko swój urok (wyjątek stanowi sytuacja, kiedy ściana zaczyna odpowiadać), dlatego nie chce mi się wierzyć, że ktokolwiek pisze i publikuje tylko dla siebie. Prawdziwa magia zaczyna się, kiedy chociaż jedna osoba przeczyta opowiadanie i zobaczy swoimi oczami bohatera, bo wtedy istnieje już nie tylko jedna historia świata.

Wiem, że brzmię dziś jak lekko nawiedzona :) Ale może dzięki temu również nawiedzi mnie ciekawa opowieść.
                                                                                              Pozdrawiam
                                                                                                    Wasza Opowiadaczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz